sobota, 3 października 2015

Złote Popołudnie 2015 i pierwsza suknia spod własnej maszyny


Dlaczego tak późno dodajesz posta???!!!


 2 tygodnie temu, w sobotę nad Krakowem wisiały ciężkie, ciemne chmury... W Śmiłowicach sytuacja nie przedstawiała się wiele lepiej, a właśnie w tamtejszym dworku odbyła się już 3 edycja (a pierwsza którą odwiedziłam) konwentu XIX-wiecznego o urokliwej nazwie Złote Popołudnie. 
     Błyskotliwa ja, stwierdziła, że zakręci włosy i zrobi całą fryzurę już w domu, i że NA PEWNO przetrwa ona podróż komunikacją miejską, czekanie na autokar pod Domem Turysty i 40-minutową podróż na miejsce... Otóż nie.
    Po wyjściu z autokaru, oczom okazał nam się pod szarym niebem, biały dworek otoczony krzewami róż, a po wejściu przez bramę głoszącą '1807', niewielki stawik otoczony bujną roślinnością i zawisłym nad nim ładnym mostkiem, w sam raz na romantyczne spotkania.

ujęcie od drugiej strony dworku


 Zanim założyłam sukienkę zdążyłam napocić się i namęczyć, a włosy już były kompletną klapą, gdyż okazało się że NIE WZIĘŁAM HALKI D: ! Więc przeszłam etap załamania nerwowego, próby negocjacji z sukienką bo przecież 'Może jednak nie będzie prześwitywać ta cieniutka bawełenka?', aż w końcu doszłam do rozwiązania problemu poprzez wykorzystanie halki pod sukienkę, która przeznaczona była na nasz wieczorny występ STJA. Usta podmalowane, włosy w rozsypce, idziemy! 
   Kolejnych wydarzeń nie jestem pewna co do chronologii. Zdaje się, że pierwsza była sesja zdjęciowa zespołu: 




I w tym miejscu przejdziemy sobie do tego, co mam na sobie. Kamera, zbliżenie! 



 Tak! Empirka! Moim pierwszym wyzwaniem krawieckim(?) został początek XIX wieku, okres regencji (1790-1800). Jako pierwsza sukienka, była diabelnie niewygodna - ramiączka mi spadały, a zbyt krótki tren wsuwał się pod nogi. Ale udało się! Materiał to cienka, dość prześwitująca, jak już wspominałam, bawełna w kolorze pastelowej mięty (kolor odpowiedni do mojego wieku wof), do tego biała koronka i wstążka. Wykrój, z którego korzystałam tutaj + własne udziwnienia. Dodałam do tego szal w ciepłej barwie beżu (który krył krzywo uszyty tył ale ciii...) i niewykończony woreczek z koszulki do spania, ale za to szyty ręcznie B) Buty - najzwyklejsze balerinki, pod kolor szalu. Możecie także podziwiać mój brak fryzury ^^

  No to wracamy na Złote. Prawdę mówiąc nie mam zbyt wiele do opowiadania - cały czas przecieknął mi przez palce, biegałam od znajomych do znajomych, bądź siedziałam jedząc i pijąc; nie miałam zbyt wielkiej weny do zdjęć, za co obwiniam pogodę. Za nim się obejrzałam, już wchodziliśmy na scenę, w następnej chwili z niej schodziliśmy, a potem był bal, w sali tak małej, że nie starczyło dla wszystkich chętnych do tańca miejsca. Od tego momentu zdawało się, że zaledwie parę sekund później już byliśmy w drodze do Krakowa. 
   Nie ukrywam lekkiego rozczarowania, jakim napełniło mnie tak długo wyczekiwane wydarzenie, następnym razem postaram się trochę zwolnić z tępa, bardziej cieszyć się chwilą, być może pogoda będzie lepsza i nie będę bała się zagadać do tych wszystkich kobiet w tak fantastycznych sukniach! Ale zawsze był to dzień spędzony z przyjaciółmi, w ładnym otoczeniu i o tych samych zainteresowaniach, co zawsze, ale to zawsze doceniam. Tak więc Złotego nie skreślamy, liczymy na lepszą edycję za rok :D Na koniec garstka zdjęć :)




 Sukienka występowa, uwielbiam kolor!



z występu ^^



ulubione zdjęcie z całego Złotego! Madzia - Belle Epoque, ja - Regencja, całe 100 lat różnicy



niedziela, 13 września 2015

Regencyjna fryzura w stylu Emmy


Złote Popołudnie już za tydzień! Mam nadzieję, że ten szybki tutorial przysłuży się osobom, które na tę okazję, zdecydują się na początek XIX wieku :)


Przygotuj (każ służbie przygotować):
  • lokówkę
  • wstążkę 
  • wsuwki 
  • gumkę do włosów

1. Zwiąż włosy w tradycyjny koński ogon, najwyżej jak tylko dasz radę. Możesz upiąć również grzywkę, bądź pozostawić ją przy twarzy, jak ja zwykłam robić. 


2. Weź kosmyk włosów i owiń nim gumkę do włosów tak, by nie było jej widać. Podepnij go wsuwkami.


3. Zakręć na lokówce włosy z kucyka, kosmyk po kosmyku dla lepszego efektu. Upewnij się, że partie włosów, które zawijasz na lokówce są jak najcieńsze. 

to zdecydowania najbardziej realistyczny rysunek lokówki, jaki w życiu widzieliście
4. Załóż wstążkę na głowę i zwiąż ją pod kucykiem, jak najniżej tyłu głowy, umocuj ją wsuwkami.  


5. Od tej części zależy jaki będzie efekt końcowy. Układaj zakręcone kosmyki wokoło wstążki, przed nią, nad nią, zwijaj je w ślimaczki, przypinaj, upinaj roluj ile wlezie. Kręcone włosy z łatwością ładnie się ułożą i nadadzą fryzurze wysokości. 
Jeśli chcesz uzyskać fryzurę Emmy, płasko przypnij starannie zrolowane 'ślimaczki'. 



6. Jeśli zdecydowałaś się pozostawić grzywkę przy twarzy, zakręć ją i, jeśli będzie ci przeszkadzać, podepnij kosmyki, które wpadają ci do oczu. 

Gotowe! :)


Całość polecam utrwalić dobrym lakierem do włosów ;) 

sobota, 15 sierpnia 2015

Spacerek w stylu pin up po żywieckim parku ♥

   Kilka dni w Żywcu pod dachem Madzi zaowocowały słodziutkimi zdjęciami. 30 stopniowy upał nie odstraszył nas, by jeszcze w ostatni dzień mojego pobytu zorganizować szybką sesyjkę w tamtejszych uroczych terenach. Jak na totalnie rozwalone victory rollsy, zdjęcia wyszły na prawdę dobrze. Tak w ogóle to chyba mam talent do pożyczania sukienek od przyjaciółek i wyciągania ich na sesje zdjęciowe. Ale suknia na Złote Popołudnie prosto spod moich rąk już się szyje!

Pewnego upalnego dnia 1950 roku...





 











"Żołnierze by wieszali" - Magda

fot. Magdalena Białek



Pin up is fun! 

sobota, 1 sierpnia 2015

Cracovia Danza 2015 - Bal historyczny

W ramach XVI edycji festiwalu Cracovia Danza 30 lipca, a był to piękny czwartek, udałam się na bal historyczny, który odbył się w Willi Decjusza. Dzień był niezbyt chłodny, niezbyt upalny, warunki pogodowe wprost idealne. Tańce odbywały się na scenie, na świeżym powietrzu - miła odmiana po balach spędzonych w ciasnawych, stłoczonych i dusznych salach.


Pierwsze tańce rozpoczęły się niemal natychmiastowo po ustalonej, wieczornej godzinie imprezy i pary chętnych do zatańczenia stłoczyły się na, prawdę mówiąc, niewielkiej scenie. Początek balu zdominowały tańce z epoki renesansu, natomiast 'druga część' była poświęcona moim ulubionym latom XIX wieku. Miłym zaskoczeniem było pojawienie się dzieci wystrojonych na dawne epoki, wzruszający widok, a jakże tańczyły!


Wraz z wyżej zamieszczonym zdjęciem, przechodzimy do mojego stroju i fryzury. Datowanie nie było określone, a akurat udało mi się pożyczyć białą empirkę od naszej Szkoły Tańca Jane Austen. Sukienka była zupełnie prosta i wyzbyta zdobień, to też postanowiłam nadgonić włosami i makijażem. Podkreśliłam mocniej usta i oczy, zmieszałam wizerunek Elizabeth Bennet i Emmy z ekranizacji książek J. Austen, do wszystkiego dorzuciłam różową wstążkę i z efektu byłam całkiem zadowolona. Oprócz tego, że zepsułam ułożenie grzywki. Zdarza się.


Sama Willa Decjusza była zachwycająca: piękne, stylizowane pomieszczenia, wystawne schody, klimatyczny ogród, jednym słowem, fantastyczne miejsce na zdjęcia. 


Ja z Madzią :3

nieszczęsna opalenizna zepsuła :(
Po miesięcznej przerwie od tańczenia ledwo zwróciłam uwagę na minusowe aspekty balu, nie ukrywam jednak, iż zdarzyły się takie, ale o tym króciutko - brak karnecików, który sprawił, że niemal cały bal przetańczyłam z 'dwoma osobami na krzyż' (nie licząc tańców z progresją), brak najmniejszego poczęstunku (nie żebym potrzebowała jeść co pół godziny, ale człowiek jednak robi się głodny po kilku wyczerpujących tańcach; jak dobrze, że miałam wodę!), oraz wielkość sceny o której wspomniałam już wcześniej.



Ale nie kończmy notki w czarnych barwach! Zabawa była przednia, ludzie przesympatyczni, a atmosfera, cóż... jak nie z tego świata!
Za rok mam nadzieję wziąć udział w całych warsztatach, już nie mogę się doczekać!

SWING!

czwartek, 16 lipca 2015

Penny Dreadful - potwornie dobry

   Nie planowałam tego posta, jednak czasami wylanie myśli na bloga to świetny pomysł i będzie on temu poświęcony. Nic tak nie poprawia nastroju jak pisanie o ulubionym serialu, szczególnie po świeżo oglądniętym finale sezonu, który bardzo wpłynął na twoje emocje. Spojlerów nie będzie. Przejdźmy do rzeczy. 



   Serial przetłumaczony na 'Dom Grozy' jest serialem o raczej ciężkim klimacie. Akcja toczy się pod koniec XIX wieku w Londynie i opowiada o losach bohaterów, których nazwiska z pewnością są Wam wszystkim znane. Coby nie mówić aż tak wiele jak filmweb - mamy postacie z klasyki filmów, sztuk, książek z gatunku grozy. 
   Spomiędzy nich wszystkich wyłania się główna bohaterka grana przez, nie ukrywam, fenomenalną jak dla mnie, Evę Green - Vanessa Ives. Kobieta, która łączy i dzieli wszystkie wątki, jest jedną z moich ulubionych fikcyjnych postaci. Każdy bohater ma swoją własną, mroczną historię, którą odkrywamy, lub którą spowija mrok, co nadaje im niezwykłej barwności i nakreśla ich wizerunek. W spowitych mgłą, krętych uliczkach wiktoriańskiego Londynu, nierzadko utożsamiamy się z nimi; producenci serialu tworzą więź pomiędzy nami, a postaciami zza szklanego ekranu... Uważam za stosowne, byście resztę odkryli sami. 



   Penny Dreadful jest niezaprzeczalnie moim ulubionym, jedynym w swoim rodzaju serialem, który wybija się ponad przeciętność i szablonowość dzisiejszych 'tv shows'. Odcinki są intrygujące, wciągające, oczywiście, przerażające i wyciskające łzy. Ja - osoba, która nie przepada za horrorami, wpadłam cała w świat tego dwudziesto (jak do tej pory) odcinkowego show i polecam go każdemu. Uważam, że dosłownie wszyscy powinni go oglądnąć, a uwierzcie mi, nie często 'molestuję' swoich znajomych o oglądnięcie czegokolwiek, tak bardzo jak tego. 



   Sceneria, muzyka, aktorzy, wydarzenia, wszystkie aspekty są szczegółowo, nie na siłę (jak to często przy drugim sezonie bywa) dopracowane, zgrane, idealne. 
Dom Grozy, Penny Dreadful  jest wart oglądnięcia jak żaden inny serial. 



Ufff no chyba mi ulżyło. Liczę, że choć trochę zachęciłam i zapraszam do oglądnięcia zwiastuna.


niedziela, 31 maja 2015

Bal Pod Świadomością

   24 maja tegoż roku miałam przyjemność uczestniczyć w Balu Pod Świadomością z okazji urodzin Zygmunta Freuda. Bal miał charakter dobroczynny i zamiast regularnej ceny biletów - proszono o karmy, kocyki, zabawki dla kotków i piesków. Datowanie było dość luźne, ogólnie rzecz biorąc - XIX wiek.

z  resztą co ja się wysilam, tu są wszystkie informacje
   Sama zjawiłam się wraz z przyjaciółkami dopiero po godzinie 17 (angielskie spóźnienie, patrz punkt 2 podpunkt 1), już przebrane w stosowny strój i gotowe do podróży w czasie. Dwa kroki wzdłuż alejki prowadzącej do głównego wejścia Dworku wystarczyły, by zawrócić w głowie i przesiąknąć przeszłością. Madzi udało się też przesiąknąć moim sokiem, który otwarł się w torebce, ale na szczęście suknia nie ucierpiała.
   Uderzyła nas kameralność wydarzenia, dookoła znajome twarze Szkoły Tańca Jane Austen, tylko kilka osób wcześniej mi nie znanych, oraz organizatorzy.

muszę przyznać, że zdjęcia nie są zbyt dobrej jakości, blogger w żadnym stopniu tu nie pomoże;
na zdjęciu oczywiście nasza grupa Szkoły Tańca Jane Austen 
   Okazało się, że większość osób lekko potraktowała godzinę rozpoczęcia balu, nawet o 17 nie było jeszcze kompletu. A już bałyśmy się, że nie zdążymy wypełnić karnecików!


Konwersacje między tańcami były bogate, niekiedy epokowe, a najbardziej podobało mi się zastosowanie do poradnika. Okazało się bowiem, że z wymienionymi wcześniej punktami, zapoznało się doprawdy wiele osób i wiernie się ich trzymając, pragnąc dołączyć do rozmowy, stosowało się do punktu numer 3 :D


   Co do mojego stroju - biała bluzeczka z Bigi (najlepiej B) ), krojem lekko (BARDZO LEKKO) podchodząca pod empire za niecałe 1,50, z tego co pamiętam, oraz czarna spódnica koronkowa, pożyczona od Madzi. Jeszcze raz dziękuję! Robienie mojej ledwo trzymającej się fryzury trwało całe 15 minut (!) i prawom fizyki zaprzeczał spray i masa wsuwek. Grzywka zakręcona na lokówce rozwaliła się po godzinie. No cóż. 

plotki ploteczki

Podsumowując, bal zaliczam jak najbardziej do udanych, Klimat był wręcz wykwintny, epokowy i przede wszystkim kameralny. Aż smutno wracać do domu i szarej rzeczywistości naszego wieku.


sobota, 23 maja 2015

Gdzie się podział Vlad? - Dracula ugryziony przeze mnie

 

 Kilka lat temu stwierdziłam, że dość mam 'znania' Draculi jak większość społeczeństwa - jako najsłynniejszego wampira z Transylwanii, który jest kreatorem wszystkich 'stereotypów' dotyczących tej fikcyjnej rasy. Chciałam dowiedzieć się więcej, wyjść spoza powszechnej opinii i wiadomości popkultury. Chciałam, by opowiedział mi swoją historię.
    Muszę przyznać, że  nie tego oczekiwałam po lekturze, ale bynajmniej nie zawiodłam się. Powieść grozy Brama Stokera, wydana w 1897 składa się z zapisków pamiętników, dzienników i wycinków gazet, czytanych przez bohaterów. Gdyby nie elementy fantastyczne, można by pomyśleć, że czyta się archiwum autentycznych wydarzeń. Fantastyczne! Struktura tekstu jest jedną z najciekawszych, z jakimi miałam dotychczas do czynienia. Wątki poszczególnych bohaterów przenikają się nawzajem, każda postać jest barwna i dociekliwie poznajemy jej historię. Główna postać - Mina Murray, skradła moje serce dopiero w jednej z ekranizacji, o której napiszę co nieco w dalszej części tekstu. W książce uważam ją za dobrą i silną kobietę, ale nic ponad to. Z kolei jej narzeczonego - Janathana Harkera, po prostu nie trawię. Nie będę się nad tym rozwodzić, powiedzmy, że nie lubię tego typu bohaterów.


    Nawiązując do tytułu posta, Draculi w samej powieści jest... niewiele. W zasadzie pojawia się wyjątkowo rzadko, prawie w ogóle. Owszem, znajdujemy na jego temat niejedną informację, ale są one pisane przez osoby trzecie, które miały z nim kontakt. Resztę hrabiego spowija gęsta mgła tajemnic. Zupełnie jakby chował się między linijkami, za wytłuszczonymi literami układającymi się w zdania powieści, nie chcąc by ktoś go zauważył. Co z tego, że jego imię widnieje na okładce.
    Krajobraz, w jaki zostajemy przeniesieni odda najlepiej jeden wyraz - mroczny. Burza z piorunami to, kolokwialnie mówiąc, normalka, uliczki Londynu (akcja bowiem nie ogranicza się do jednego miasta) pokrywa typowy 'london fog', drogi Transylwanii są błotniste, ciemne i Bóg jeden wie, co chowa się w tamtejszych lasach. Klasyka gatunku.
   Moje wydanie jest wzbogacone rycinami, które wprost ubóstwiam, są śliczne i idealnie oddają klimat każdego rozdziału. Na temat książki nie powiem nic więcej, sami przekonajcie się, jak hrabia Dracula potrafi zadziwić nawet czytelnika XXI wieku.



   Wątek Draculi nie kończy się na jednej książce. W związku z niedopatrzeniem samego Stokera, dokumenty dotyczące praw autorskich do Draculi zostały nieprawidłowo wypełnione. Autor nigdy nie uzyskał formalnych praw do uznania książki jako 'swojej', przez co Vlad jest jedną z najczęściej wykorzystywanych postaci we wszelkich powieściach. Kopie kopii. Powstało mnóstwo prequeli, sequeli, powieści inspirowanych i tak dalej, i tak dalej. Prawdę mówiąc nie czując odrzutu, nabyłam dwie tego typu książki - 'Dracula nieumarły', oraz 'Zakochany Dracula' i obie jak najbardziej przypadły mi do gustu. Pierwsza, napisana przez Dacre Stokera (pra pra siostrzeniec Brama) i Iana Holta, opowiada o wydarzeniach, które rzekomo miały miejsce kilka lat po 'pierwszym' Draculi. Opisuje losy bohaterów, co się z nimi działo tuż po ostatniej akcji książki i jaki skutek miały te przeszłe wydarzenia. Autorzy wcielili postać Elżbiety Batory, byłam w niebo wzięta!



    Druga książka była mocno przesadzona, ale miło się nią czytało. 'Zakochany Dracula' Karen Essex (niech zgadnę co ją zainspirowało do napisania tej książki :D)* , jak sam tytuł sugeruje, skupia się na założeniach 'co by było gdyby' - Mina przechodzi na ciemną stronę mocy i dzieją się różne, bardzo podkoloryzowane rzeczy... Kompletne przeinaczenie oryginału na upodobanie autorki. Nazwałabym to pełnowymiarowym fan fiction.


   Na koniec dwa słowa o 'paringu', który pojawił się we wspomnianych wcześniej książkach, oraz ekranizacji z 1992 roku - Wilhemina Murray i hrabia Vlad Dracula. Według niektórych interpretatorów oryginalnej powieści, Bram Stoker sugeruje nam, iż w tle rozgrywał się nieopisany, romantyczny wątek między tymi dwojga, w zaledwie jednym zdaniu z dziennika Miny. Nie jestem w stanie go dokładnie przytoczyć, ale pamiętam kilka słów - 'Nigdy nie czułam się tak samotna'. Mniej lub bardziej współcześni autorzy nie próżnują - nie zetknęłam się z powieścią opartą na oryginale, w której nie znalazłby się wątek Mina-Dracula. Jest on zarówno w 'Draculi nieumarłym', jak i w ekranizacji z Garym Oldmanem i Winoną Ryder w rolach głównych, no i oczywiście w 'Zakochanym Draculi' (Jakżeby inaczej).


Jako wielbicielka wszystkiego co oryginalne i klasyczne, powinnam potępić ten powszechny wątek. Ale nie potrafię! Uwielbiam wszystko co łączy tych dwojga, wszystkie 'fanowskie' teorie i rozbudowane akcje. Nie ma nic bardziej romantycznego niż opisy miłości i pożądania, które kieruje wampir w stronę tej kobiety, rozpływam się z każdą linijką, mimo iż słowa nie pochodzą od Brama Stokera.
 

Starałam się nie spojlerować, więc kto jeszcze nie przeczytał - do dzieła! Albo raczej - do księgarni! Warto mieć tę klasykę na półce.


*Essex - jedno z miast, w których toczy się akcja powieści z 1897.