niedziela, 31 maja 2015

Bal Pod Świadomością

   24 maja tegoż roku miałam przyjemność uczestniczyć w Balu Pod Świadomością z okazji urodzin Zygmunta Freuda. Bal miał charakter dobroczynny i zamiast regularnej ceny biletów - proszono o karmy, kocyki, zabawki dla kotków i piesków. Datowanie było dość luźne, ogólnie rzecz biorąc - XIX wiek.

z  resztą co ja się wysilam, tu są wszystkie informacje
   Sama zjawiłam się wraz z przyjaciółkami dopiero po godzinie 17 (angielskie spóźnienie, patrz punkt 2 podpunkt 1), już przebrane w stosowny strój i gotowe do podróży w czasie. Dwa kroki wzdłuż alejki prowadzącej do głównego wejścia Dworku wystarczyły, by zawrócić w głowie i przesiąknąć przeszłością. Madzi udało się też przesiąknąć moim sokiem, który otwarł się w torebce, ale na szczęście suknia nie ucierpiała.
   Uderzyła nas kameralność wydarzenia, dookoła znajome twarze Szkoły Tańca Jane Austen, tylko kilka osób wcześniej mi nie znanych, oraz organizatorzy.

muszę przyznać, że zdjęcia nie są zbyt dobrej jakości, blogger w żadnym stopniu tu nie pomoże;
na zdjęciu oczywiście nasza grupa Szkoły Tańca Jane Austen 
   Okazało się, że większość osób lekko potraktowała godzinę rozpoczęcia balu, nawet o 17 nie było jeszcze kompletu. A już bałyśmy się, że nie zdążymy wypełnić karnecików!


Konwersacje między tańcami były bogate, niekiedy epokowe, a najbardziej podobało mi się zastosowanie do poradnika. Okazało się bowiem, że z wymienionymi wcześniej punktami, zapoznało się doprawdy wiele osób i wiernie się ich trzymając, pragnąc dołączyć do rozmowy, stosowało się do punktu numer 3 :D


   Co do mojego stroju - biała bluzeczka z Bigi (najlepiej B) ), krojem lekko (BARDZO LEKKO) podchodząca pod empire za niecałe 1,50, z tego co pamiętam, oraz czarna spódnica koronkowa, pożyczona od Madzi. Jeszcze raz dziękuję! Robienie mojej ledwo trzymającej się fryzury trwało całe 15 minut (!) i prawom fizyki zaprzeczał spray i masa wsuwek. Grzywka zakręcona na lokówce rozwaliła się po godzinie. No cóż. 

plotki ploteczki

Podsumowując, bal zaliczam jak najbardziej do udanych, Klimat był wręcz wykwintny, epokowy i przede wszystkim kameralny. Aż smutno wracać do domu i szarej rzeczywistości naszego wieku.


4 komentarze:

  1. Cieszę się, że mój post balowy się przydał :D
    Dworek Białoprądnicki to super miejscówka, a "prywatne", małe bale są chyba najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, super że miałaś przyjemność być na takim balu! Ja zawsze tylko mogłam pomarzyć, bo rodzice jakoś nie palą się do takich spotkań :<
    No cóż, powodzenia w dalszym pisaniu i nie ukrywam, że czekam na dalsze posty!

    Sombrelelelelelellelel ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, i znowu pozostaje tylko zazdrościć! To wspaniałe, że masz wokół siebie ludzi, którzy dzielą z Tobą pasję. Wyglądałaś ślicznie. Twoja fryzura kupiła mnie całkowicie. Bal miał czarującą nazwę. Luźny i kameralny... piękny. Chętnie obsadziłabym w nim jakąś historię. Nie zbiegła z niego może jakaś zakochana para? ;)
    Pozdrawiam i czekam na więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nie znałam tego bloga! Miła niespodzianka, dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń